poniedziałek, 12 września 2011

Dworzec jako idea polityczna

Nazwa "Poznań Główny City Center", zaproponowana przez spółkę Trigranit, inwestującą w kompleks handlowy, mający powstać na terenie Dworca Głównego, wciąż budzi emocje. Głos zabrał prezydent Grobelny, a odpowiedział mu Jacek Przyśluga, z zarządu PKP SA.


W piątek na swoim blogu Ryszard Grobelny opisał swoją argumentację, odmawiającą inwestorowi nadania kompleksowi nazwy "Poznań Główny City Center". Przeniósł tym wpisem dyskusję na temat tej nazwy na inny teren. Zastrzeżeń prezydenta nie budzi "stjupid ajdija" nadawania dworcowi angielskiej nazwy, ani uczynienie takim performatywem nazewniczym w Poznaniu nie-miejsca. Ważne jest co innego:

- wykorzystywanie markowego słowa Poznań:
wnioskodawca nie dostarczył potwierdzenia dotychczasowej lub planowanej działalności na rzecz społeczeństwa miasta, z uwzględnieniem działalności charytatywnej. Jest to bardzo ważne, gdyż nazwa Poznań może być wykorzystywana w celach komercyjnych, tylko jeśli Miasto ma z tego korzyść
- oraz nazywanie centrum czegoś, co nim nie jest:
Dla mnie jednak kluczowe znaczenie miała próba nieuprawnionego zawłaszczenia nazwy „City Center” dla miejsca, które w rzeczywistości centrum miasta nie jest (może kiedyś będzie, ale tego jeszcze dziś nie wiadomo). Ono, w świadomości mieszkańców, najczęściej ogranicza się do poznańskiego Starego Rynku, czasem rozszerzając się o teren śródmiejski.
centrum nie powstaje poprzez nazwanie go „center”. Powstaje, bo oferując określone funkcje, przyciąga do siebie ludzi. Dobra nazwa może mu w tym pomóc. Może też zaszkodzić. W przypadku „Poznań Główny City Center” – raczej szkodzi.
Po tym wpisie prezydent sporo zyskał. Nie często widzi się bowiem, by tak otwarcie bronił politycznej idei miasta jako tworu obywatelskiego - bo właśnie to robi pisząc, że centrum "powstaje, bo oferując określone funkcje, przyciąga do siebie ludzi". Można to oczywiście odwrócić i powiedzieć, że centrum tworzą przyciągający się ludzie, oferując sobie określone funkcje. Niemniej jednak po raz kolejny mówić można o skorzystaniu przez prezydenta z wiedzy, wypracowanej w środowisku stowarzyszenia My-Poznaniacy.

Trochę zastrzeżeń budzić może jednak zastosowanie przez prezydenta języka korzyści w imię ochrony marki "Poznań". Idea tu uruchomiona ma konotacje ściśle konsumenckie - nie będziesz se jeden z drugim używać imienia Poznań na daremno, jeśli się nie wykupisz. Sprowadza się to do zabiegu czysto formalnego - następnym razem we wniosku pojawią się na pół fikcyjne zapiski o "planowanej działalności na rzecz społeczeństwa miasta, z uwzględnieniem działalności charytatywnej". Nie ma się raczej co oszukiwać - Grobelny dba o mieszkańców i ich przestrzeń dyskursywną (bo o niej przede wszystkim mowa), dbając o miejski biznes. I z tej pozycji można bronić takich mieszczańskich cnót, jak swojska nazwa dworca.

Jacek Przyśluga, członek zarządu PKP SA do spraw rewitalizacji dworców, odpowiada więc za pomocą innej retoryki (przywołuję całość jego artykułu "Dworzec to nie centrum, mówi Grobelny" z serwisu dworzecpolski.pl):
Prezy­dent Poz­na­nia nie wyraził zgody na uży­wanie nazwy miasta do celów komer­cyjnych w przy­padku galerii dwor­cowej Poz­nań Główny City Cen­ter. Uznał, że inwestor w sposób nieuprawniony „zawłaszczył zwrot City Cen­ter dla miejsca, które w rzeczy­wis­tości cen­trum miasta nie jest”.

Nie jestem miłośnikiem nowej nazwy galerii, przy której ist­nieć będzie nasz dworzec, choć rozumiem postawę Tri­gran­itu, który wszys­tkie swoje cen­tra hand­lowe w Europie nazywa przy uży­ciu tego przy­rostka. Ale zdu­miewa mnie fakt, że prezy­dent Ryszard Gro­belny tłu­macząc tę sprawę na swoim blogu, sięga po argu­menty tak miałkie, że aż niegodne jego urzędu.

Po pier­wsze – władze miasta zgodz­iły się na nazwę „Poz­nań Plaza”, która określa najzwyk­le­jszą galerię hand­lową. Nie wiem czy słowo „plaza” jest głup­sze od słowa „cen­ter”, ale idąc śladem rozu­mowa­nia prezy­denta należałoby odesłać inwest­orów z galerii na Piątkowie do Mielna, letniej dziel­nicy Poz­na­nia. Niechby tam ulokowali swoją „plazę”. I nie przekonuje mnie w tym kontekś­cie ety­molo­gia „plazy”, bo nazwa pasuje w Wielkopolsce jak pięść do nosa, niemal tak samo jak „cen­ter” do cen­trum Poz­na­nia. Ale nad „Poz­nań Plaza” Ryszard Gro­belny łzy na blogu nie uronił.

Po drugie, pisząc, iż nie ma od inwest­ora „potwierdzenia doty­chcza­sowej lub planowanej działal­ności na rzecz społeczeństwa miasta, z uwzględ­nie­niem dzi­ałal­ności chary­taty­wnej” Ryszard Gro­belny zdaje się zapom­i­nać, iż częś­cią inwest­y­cji wartej 160 mil­ionów euro będzie główny dworzec kole­jowy w mieś­cie, co samo w sobie jest „dzi­ałal­noś­cią na rzecz miasta”. Mielibyśmy jeszcze ją w jakiś spec­jalny sposób potwierdzać? Postawić pom­nik Gro­bel­nemu, żeby dostrzegł na rzecz czy­jego dobra dzi­ałamy? Mielibyśmy prosić – pozwól­cie nam pozostać w Waszym Wspani­ałym Mieś­cie? Czy nie wystar­czy, że porząd­ku­jemy gigan­ty­czną przestrzeń, że ładu­jemy w infra­struk­turę Poz­na­nia dziesiątki mil­ionów zło­tych? O ścieżkach rowerowych jako odręb­nym zobow­iąza­niu Tri­gran­itu nie wspomnę.

Po trze­cie, Gro­belny nie zauważa, że kwes­t­ionu­jąc cen­tralne położe­nie dworca głównego, a co za tym idzie przyległej doń galerii hand­lowej, przyz­naje się do oso­bis­tej porażki: widać po jakości utrzy­ma­nia Placu Dwor­cowego i samej ulicy Dwor­cowej (należą­cych do samorządu!), że władze trak­tują je jak peryfe­ria: Poz­nań Zadupie, a nie samo centrum.

Sym­bol­iczną wiz­ytówką miasta są w mnie­ma­niu prezy­denta wyłącznie koziołki i Stary Rynek, a ostat­nio także sta­dion. Gdyby Ryszard Gro­belny wyjrzał na chwilę z poz­nańskiej kon­serwy, dostrzegłby, iż jego „city cen­ter” dla ogrom­nej grupy ludzi zaczyna się właśnie na placu przed dworcem. Gdyby odważył się sięgnąć po bardziej dalekosiężną wizję niż ksz­tałt trawnika wokół bramek na boisku Lecha, widzi­ałby efekt koń­cowy naszej inwest­y­cji: pozostaw­ia­jąc w podświado­mości turysty ślad owego zmod­ern­i­zowanego „Poz­nań Główny City Cen­ter” jako zbioru nowoczes­nej, uporząd­kowanej przestrzeni publiczno-​komercyjnej, dzi­ałamy na korzyść wiz­erunku stol­icy Wielkopol­ski, a nie jemu na przekór. Tak zapamię­tają Poz­nań, jakie będzie ich pier­wsze i ostat­nie wraże­nie. Dziś to „city cen­ter” ma ksz­tałt zapyzi­ałego parkingu, starych bud hand­lowych pod Mostem Dwor­cowym i wypełnionej dzi­u­rami ulicy Dwor­cowej. I tak jest super! Ten kli­mat jest poprawny, o nim na blogu nie dysku­tu­jmy – zdaje się mówić prezy­dent – weźmy się lep­iej za nazwy, uporząd­ku­jmy je, a potem dopiero przyjdzie czas na całą resztę.

W związku z tym upom­i­nam się, by prezy­dent zlik­wid­ował poz­nańską Maltę. Albo wpierw wystąpił do władz Repub­liki Malty z prośbą o zgodę na wyko­rzysty­wanie tej nazwy jako oznaczenia hek­tarów błot­nis­tego jeziora i martwych trawników, które je okalają. Taka to Malta, jak piątkowska Plaza i jak nasze Center.

PS. Mówiąc już ofic­jal­nie: czy możemy liczyć na zgodę Pana Prezy­denta w kwestii uży­wa­nia nazwy Poz­nań Główny jako określe­nia komer­cyjnego dworca kole­jowego, czy też mamy przed­stawić pro­gram naszej dzi­ałal­ności na rzecz miasta, z „włącze­niem pro­jek­tów o charakterze chary­taty­wnym”, na przykład sprzą­tanie po bez­dom­nych, którzy nie mogą liczyć na pomoc samorządu? I czy możemy liczyć na wza­jem­ność – że jeśli my zro­bimy dworzec, to Pan Prezy­dent zain­wes­t­uje w odnowę Placu Dwor­cowego i ulicy Dwor­cowej? Bylibyśmy zobowiązani…
Przyśluga pisze trafie: "nie przekonuje mnie w tym kontekś­cie ety­molo­gia „plazy”, bo nazwa pasuje w Wielkopolsce jak pięść do nosa, niemal tak samo jak „cen­ter” do cen­trum Poz­na­nia". Najwidoczniej Plaza, którą również da się zaliczyć do nie-miejsc (współcześnie nie ma nic wspólnego z etymologicznym placem), świadczy mieszkańcom Poznania usługi charytatywne...

Przyśluga pisze, iż sama inwestycja kompleksu dworcowego jest stricte "działalnością na rzecz miasta". Hmm... Że niby inwestor mógł zbudować samą galerię bez dworca? Przecież obecność dworca przy galerii przyniesie takie zyski, że nie może być mowy o działalności społecznej czy charytatywnej...

Trzecią sprawą jest dylemat, czy nazywać centrum coś, co na razie jest "zadupiem". Jacek Przyśluga celnie trafia w miejską politykę, zwracając uwagę na to, że ona jedynie podąża za stanem faktycznym niż pozwala go kreować.

W wyniku powstałej wymiany zdań można zadać kilka pytań i wyciągnąć pewne wnioski. Czy jest sens budować nowe centrum tam, gdzie go nie ma? Czy można nazywać centrum coś, co do niego aspiruje, ale na razie nie spełnia jego wymogów? Prezydent Grobelny z pewnością zgodziłby się na nazwanie okolic dworca centrum, jeżeli ten fakt potwierdzałyby badania urbanistów miejskich. Na razie brakuje mu politycznej wizji rozwoju miasta, więc jest za zachowaniem status quo. Zgoda na powstanie wielkiego kompleksu dworcowo-handlowego jednak ową wizję pokazuje. Należy teraz solidnie przedyskutować jej konsekwencje.

Nie ma to jednak nic wspólnego z nazwą "Poznań Główny City Center" - pomysł ten liczy się o tyle, że wymusił na prezydencie refleksję polityczną. Czas zrobić kolejny krok, a nie tkwić w politycznym nie-miejscu.

0 komentarze:

Prześlij komentarz

 
Design by Free WordPress Themes | Bloggerized by Lasantha - Premium Blogger Themes | Design Blog, Make Online Money